Kiedy wyjeżdżam za granicę pamiętam o trzech rzeczach: wygodnych butach,
rozdzielaniu miejscowej waluty między co najmniej trzy portfele oraz
tym, by kiedy tylko się da kosztować smaków miejscowej kuchni. Dzięki
temu zawsze wracam pełen nowych doznań (wszak nie zawsze pozytywnych :)
). Tym razem trafiłem na Litwę, gdzie moje soki trawienne musiały stawić
czoła takim okropieństwom, jak suszone ryby, świńskie uszy czy sfermentowany chleb.
Trakai.
Kybliny i Baltas.
Kybliny i Baltas.
Pierwszego dnia podróży trafiliśmy do karaimskiej restauracji w Trokach. Kuchnia Karaimów bierze wiele z kuchni tureckiej i tatarskiej, więc nietaktem byłoby nie wykorzystać okazji i nie spróbować tego, co mają do zaoferowania. Najbardziej znaną potrawą są kybly
ny
- całkiem spore smażone pierogi nadziewane baraniną, wołowiną bądź -
jak wszędzie na Litwie - nadzieniem z ziemniaków i twarogu
przypominającym nasze 'ruskie pierogi'. Można było również zamówić czeburaki
- równie spore, najpierw gotowane a później zapiekane baraninowe
pierożki (które miałem okazję kiedyś konsumować na Mazurach), a także jazmę,
czyli smakowity biały chłodnik, na który skusiła się Kasia. Ponoć był
rewelacyjny :) Ja zaś stwierdziłem, że najsmakowiciej w menu prezentuje
się ajaklyk, czyli wypełniony baraniną pieróg z ciasta francuskiego, o rozmiarach małego czołgu porucznika Grubera,
do tego skusił mnie nadziewany orzechami... pomidor. Wyboru nie
żałowałem, bo takie zestawienie było nie tylko smaczne, ale pozwoliło na
skuteczne wzmocnienie utrudzonego podróżą organizmu. Gdybym jeszcze
wiedział, że nie będę już tego wieczora prowadził, z pewnością skusiłbym
się na krupnik,
znany również w Polsce specjał pochodzący właśnie z kuchni karaimskiej.
Niestety, kosztowanie tego napitku muszę odłożyć na kolejną wizytę w
Vilnius.
Bliny, Chlebuś i Gira.
Bliny, Chlebuś i Gira.
Wilno słynie ze swoich restauracji i cukierni. Cukierni niestety nie dane nam by
zestawie było kilka jego rodzajów - ciemny, miodowy ajer, pieczony na
liściach tataraku (które można często znaleźć w samym chlebie!), słodowy
chleb kowieński z kminkiem i jasny chleb Pałanga, pieczony bez dodatku
cukru. Od dawna byłem fanem litewskiego pieczywa, ale podawane w takiej
formie - to po prostu niebo w gębie! Świńskie uszka
to osobny temat, smakują jak dosyć twardy, wędzony boczek, z chrząstką i
dość tłusty. Interesujący smak, jednak nie na tyle, by zamawiać go do
każdego spełnionego kufla. No i wreszcie bliny. Po blinach spodziewałem
się tego, że
będą robione z mąki gryczanej, ale jak się okazało, tak podawane są
specjałem kuchni rosyjskiej, nie zaś litewskiej. Litwini robią naleśniki
tak, jak my, ze zwykłej mąki, natomiast uznanie budzi wielość różnych
nadzień. Od słodkich, serowych czy owocowych (pieczony banan jest
wspaniały!), po grzybowe (z pieczarek lub leśnych grzybów), mięsne
(kurczak lub wieprzowina) czy pikantne (duuuużo papryki). Do tego sporo
sera i mamy fajny wybór. Nic dziwnego, że pewną naleśnikarnię spod Ostrej Bramy trzeba było testować dwukrotnie!
Nemencine i okolice.
Stintos, Cydr i inne wynalazki.
Stintos, Cydr i inne wynalazki.
y
niestety (zwłaszcza przy powolnej konsumpcji i ociepleniu się napoju)
dość mocno zalecieć siarką. Cydr owocowy dość mocno kojarzył mi się ze
swojskim kruszonem,
który wieki temu został wycofany z polskich sklepów. Oprócz cydru
zdarzyło mi się skosztować różnych drinków, puszkowanych i butelkowanych
- dżinu z tonikiem (robię lepsze, ratował go rozmiar - 0,5 litra
zniknęło dosyć szybko w mej gardzieli), caipirinhy (zalatywała chemią, poza kolorem nie miała w sobie nic ciekawego) i czegoś, co nazywało się FIZZ
a było paskudnym sikaczem, który smakował jak woda z sokiem i odrobiną
kiepskiej wódki. Autorytatywnie stwierdzam - piwo jest dużo lepsze od
tych świństw!
Kaunas.
Zeppeliny i Chłodnik.
Zeppeliny i Chłodnik.
Kowno
to przede wszystkim starówka, położona u zbiegu dwóch wielkich
litewskich rzek - Niemenu i Wilii. Na tejże starówce dane nam było
trafić do stylizowanej na wiejską chatę restauracji,
w której kosztowaliśmy kolejnego miejscowego specjału - Zeppelinów.
Zeppeliny, zwane także kartaczami, to bardzo duże pierogi z mąki
ziemniaczanej i tartych ziemniaków, z nadzieniem z mielonego mięsa, bądź
- znów - z twarogu, podawane z kwaśną śmietaną bądź polane tłuszczem i
skwarkami (kwaśna śmietana to jeden z symbo
li kulinarnej Litwy). Co tu dużo gadać, dwa takie pierogi nasycą stado emigrantów z Etiopii, a nie tylko jednego głodnego podróżnika :) Przepyszna sprawa! Kolejną testowaną potrawą była saltibarsciai,
czyli po ichniemu chłodnik. Na różne chłodniki trafialiśmy, każdy z
nich był pyszny. Czerwony barszcz z gęstą kwaśną śmietaną (znowu!),
mięsem, serem, czasem jajkiem oraz dużą ilością warzyw na zimno -
podawany z gotowanymi ziemniakami na osobnym spodeczku. Pychota!
Neringa.
Kołduny i Sałatki.
Kołduny i Sałatki.
W Nidzie znaleźliśmy się pod koniec naszego wyjazdu, i tak naprawdę dopiero tam trafiliśmy na
polecaną nam sieć pizzerii 'Cili Pica'.
Mogliśmy dzięki temu spróbować naprawdę świetnych kołdunów, czyli
małych pierożków. Do wyboru było nadzienie z leśnych grzybów (bardzo
aromatyczne i wręcz rewelacyjne) oraz mielonego mięsa wieprzowego (nieco
przyciężkie, ale wciąż pyszne). Kołduny można gotować, tu jednak
pierożki były smażone w głębokim tłuszczu a później zapiekane z serem i
odpowiednim sosem. Konsumpcja tak mnie pochłonęła, że straciłem całą
pierwszą połowę finału Euro (i, jak się potem okazało, jedynego gola
tegoż finału), ale absolutnie nie żałuję. Nie byłbym też sobą, gdybym
nie wspomniał o ciekawej koncepcji tworzenia sałatek, którą prezentują
litewskie restauracje. Otóż są one z reguły po
dawane
na wielkim, płaskim talerzu, oraz, co ważniejsze, nie składają się z
sałaty i dodatków, co jest w Polsce regułą, ale mają swoje własne
unikalne połączenia. Do ryb i owoców morza
podaje się rukolę albo kapustę pekińską, do mięs zwykłą kapustę a
sałatę widziałem jedynie w składzie typowo warzywnych sałatek (np. w
greckiej). Można też skosztować absolutnie unikalnych sałatek, jak np.
'Kaprys', czyli sałatka z moim ukochanym ozorkiem cielęcym, czy 'Eldorado' z orzechami włoskimi i awokado. Palce lizać (i obgryzać) ;).
Palanga.
Karbonada i Lody.
Połąga była wisienką na torcie naszego wyjazdu.
jakiś wymyślny sposób przyrządzania mięsa, charakterystyczny dla
północnej Litwy. Okazało się jednak, że nie jest to nic innego, jak nasz
swojski schabowy, w moim przypadku mało wysmażony, za to z dodatkiem
pysznego sosu 'z białych grzybów', czyli białego wina, śmietany i
grzybów leśnych. Danie smaczne, aczkolwiek najsmaczniejszy był w nim sam
sos, który z powodzeniem był stosowany przy przyrządzaniu innych dań,
na przykład ryby maślanej. Karbonadę, czyli schaboszczaka, wolę jednak
mocno wysmażoną, z dodatkiem gotowanej kapusty :).Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o innych wspaniałościach, jak choćby własnoręcznie zbierane nad jeziorem leśne poziomki, słodkie i aromatyczne, jak litewski nabiał, który pyszny jest i basta (zwłaszcza zasmakowałem w jogurcie o smaku pomarańczy z dodatkiem czekoladowych wiórków), jak ziołowe likiery i miody, o powalającej mocy i zniewalającym smaku (jak słynne 'Trzy Dziewiątki' i Suktinis), czy jak mleczny deser o porażającej nazwie 'Deser Dnia', który składał się ze świeżego twarogu i soków owocowych (choć to nie do końca prawda, bo ów 'twaróg', czy jak chciała karta - 'curd', to po prostu tłuste mleko zakwaszone słodkim sokiem i przetarte do konsystencji sernikowego nadzienia). Zdecydowanie, podróż po Litwie była jednocześnie prawdziwą ucztą dla podniebienia, i już dzisiaj zaczynam tęsknić do pysznych litewskich wyrobów. Tęsknić na tyle, że stojąc w markecie przed półką z jogurtami najczęściej odchodzę z kwitkiem, bo żadna 'Bakoma' czy inny 'Zott' nie są w stanie zastąpić mi litewskich '&Joy'ów'. :) Mniam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz